Kto z naszego pokolenia nie kojarzy Lucky Lucka lub też nie oglądał czasem z tatą w niedzielne popołudnia westernów? Tak się składa, że Dziki Zachód porusza także nasze smyki. Każdy chłopiec wie, a przynajmniej w założeniu rozumie, kim jest Cowboy. A dziewczynki przecież uwielbiają koniki i jazdę konną. W poszukiwaniu rozrywki dla moich milusińskich znalazłam kawałek Texasu na naszej rodzinnej ziemi – miasteczko westernowe Twinpigs w Żorach.

O rany…

Pojechaliśmy tam, nie wiedząc w sumie czego oczekiwać. Informacje w sieci były skąpe, opinii mało, postanowiliśmy więc wyrobić sobie własną.  Z Opola dojechaliśmy na miejsce w niewiele ponad godzinę. Gdy tylko zaparkowaliśmy, z tyłu samochodu, czyli z fotelików dzieci, zaczęły padać achy i ochy. Faktycznie, park już od wejścia wygląda imponująco. Szczególną atrakcją byli kowboje umilający czas dzieciom czekającym w kolejce.

Była z nami 6 dzieciaków w wieku od 2.5 do 7 lat. Niestety, tylko trójka z nich miała powyżej 110 cm. Większość kolejek i typowo fun-parkowych atrakcji jest dla dzieci o wzroście co najmniej 110 cm (a nawet 120 cm), więc maluchy nie mogły z nich korzystać, lub korzystały tylko pod opieką dorosłych. Na szczęście park oferuje naprawdę zróżnicowane atrakcje.

Atrakcje Twinpigs

Wszystkie nasze dzieciaki ukochały sobie przede wszystkim park linowy. Jest rozbudowany i zróżnicowany pod względem przeszkód. I mimo, iż dorośli nie mogli z niego korzystać, byliśmy pod wrażeniem. Razem z dzieciakami jeździliśmy kilka razy Kołem Młyńskim Far West, stylizacja tej karuzeli naprawdę urzeka. Hydro atrakcje również cieszyły się popularnością wśród naszych dzieciaków.

Miasteczko ma kilka atrakcji typu kino 3D/5D i według mnie to trochę za dużo. W ich miejsce mogłyby powstać lepsze rozwiązania dla dzieci.

Ogromnym zainteresowaniem wśród wszystkich uczestników naszej wycieczki cieszyły się pokazy kowbojskie – odbywały się co godzinę/dwie i co tu kryć – dużo się działo 🙂 Były pojedynki, napady na bank i wiele innych.

Prawdziwym skarbem wesołego miasteczka według mnie jest wioska indiańska i znajdujące się na jej terenie wszelakie gry terenowe. Powiem szczerze, że ilość i rodzaje tych gier po prostu mnie zszokowały i zachwyciły. To było jak powrót do dzieciństwa, cudowne czasy, każdy z nas znalazł tam coś dla siebie i świetnie się bawiliśmy, np. strzelając z kuszy czy grając w drewniane kręgle.

Podróżujące z nami maluchy najwięcej skorzystały z kolejki wąskotorowej, a starszaki doskonale się bawiły na kolejce górskiej.

Co się jada na Dzikim Zachodzie?

W Twinpigs restauracji  i barów jest w brud. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się grill bary na świeżym powietrzu, które zaskakiwały menu. Co więcej, w ofercie były także grillowane warzywa. My korzystaliśmy z restauracji Texas, niestety, jedzenie było marne i obsługa nie radziła sobie z dużą liczbą gości. Jednak cała stylizacja tego miejsca jest tak wspaniale autentyczna, że jedząc na świeżym powietrzu, mieliśmy ogromną przyjemność z samego przebywania w otoczeniu kowbojów, kościółków i pięknie stylizowanej głównej uliczki miasteczka.

Texas gold…

Cenowo miasteczko Twinpigs nie wypada najgorzej. W ofercie są dwa rodzaje biletów – standard (49 zł /42 zł) i premium (65 zł / 57 zł). Premium upoważnia do skorzystania z 3 dodatkowych atrakcji: kolejki wąskotorowej (raczej dla maluchów), Segway (od 35 kg) i Tajemniczego Podziemia 5D (od 10 roku życia). Można przemyśleć sprawę, gdyż nie są to główne atrakcje i nie dla każdego będą warte dopłaty. Dzieci od 110 do 120 cm mogą wejść na bilet dla juniora – 20/28 zł, a mniejsze maluchy płacą tylko 1 zł. Warto też wspomnieć, że park akceptuje Kartę Dużej Rodziny i daje jej posiadaczom 15 % zniżki.

autor: Izabela Maciałek

Poprzedni artykułWeekend na Górze św. Anny
Następny artykułFundacja Ronalda McDonalda przyjedzie do Opola!!!!