Kamila jest mamą słodkiej, 21-miesięcznej Zuzi, prowadzi również z mężem agencję reklamową.
Gdy urodziła córkę, rozpoczęła poszukiwania lalki. Miała to być lalka szmacianka, taką, jaką ona sama niegdyś miała, prezent od mamy. Przyjaciółka na dobre i złe, na zawsze. Niestety, okazało się, że kilkudniowe poszukiwania, nic nie dały. Żadna lalka nie skradła jej serca.
Stwierdziłam, że może uszyję lalę sama, przynajmniej będę wiedzieć, z czego jest uszyta no i uszyłam… a potem już poleciało samo i tak powstało kilka kolekcji lalek, królików, poduszek, łapaczy snów – pisze Kamila
Ta praca to czysta satysfakcja. Prawie wszystkie LaLe porozjeżdżały się po Polsce i po świecie. Mało Lalek jest tu, w Opolu, dlatego jeszcze nie miałam okazji spotkać na ulicy, w kawiarni czy u lekarza, dziewczynki z moją Lalką, a to na pewno będzie niesamowite przeżycie. Przecież po to je szyję. Świadomość tego, że LaLe , które sama stworzyłam są kochane przez dzieci, to ogromny zaszczyt i radość.
Mój mąż od początku mnie wspierał i wspiera nadal, jak tylko powiedziałam mu, o pomyśle sprzedaży Lalek, zakupił mi maszynę do szycia! (chociaż wie, że czasem mam słomiany zapał) jest ze mnie dumny i wierzy we mnie. Bardzo mu za to dziękuję, bo gdyby nie on, to pomysł zostałby schowany do szuflady.
„Nic nie dzieje się bez przyczyny” – wierzę w to, że tak miało być np. z tymi Lalami, to dlatego babcia uczyła mnie szyć i dziergać na drutach jak miałam kilka lat, dlatego spotkałam na swojej drodze mojego męża, który jest kreatywny i przedsiębiorczy i stara się mnie tej przedsiębiorczości nauczyć To również dlatego urodziłam córkę, mimo iż zanim zaszłam w ciąże zawsze powtarzałam, że chcę mieć syna. Tak miało być! To przeznaczenie.
Na pytania odpowiadała Kamila Pytlik, twórczyni wspaniałych przyjaciół My doll