Pistolet, kałasznikow, plastikowe militaria, granaty – czyste zło czy zwykła zabawka? Poprosiłyśmy o wypowiedź dwie psycholożki
Żaklina Popiel – psycholog, socjoterapeutka i psychoterapeuta dzieci i młodzieży
Wielkimi krokami nadchodzi czas świąt Bożego Narodzenia. Czas, który przede wszystkim stanowić ma okres bliskości i pielęgnowania relacji, szczególnie że niejednokrotnie brak nam na to czasu w zgiełku codzienności. Nieodłącznym atrybutem tych magicznych chwil jest poprzedzająca je bieganina związana z przygotowaniami: porządki, gotowanie, pieczenie, ponowne porządki, ubieranie choinki, porządki i wreszcie – prezenty. Na forach – również na „Mamach z Opola” – co rusz pojawia się pytanie z rodzaju: „Gdzie na pewno znajdę… (i tu nazwa upragnionego upominku)?” lub „Czy ktoś jeszcze widział…?”. Często poszukujemy zabawek związanych z postaciami z bajek, czasem gier planszowych, książek lub… czegokolwiek (to zazwyczaj wtedy, gdy zupełnie nie wiemy, co kupić danemu delikwentowi). W ramach odpowiedzi otrzymujemy mnóstwo przeróżnych propozycji, które sprawdziły się u tej czy innej mamy. Stosunkowo rzadko pojawia się sugestia w postaci: „kup jej/jemu PISTOLET”. Słowo-klucz, bo właśnie tego rodzaju zabawek ma dotyczyć ten wpis. Dlaczego niechętnie wskazujmy tego typu zabawkę jako właściwą, odpowiednią, trafioną? Czy wynika to z naszych pacyfistycznych poglądów? Może ze świadomości, że można kupić rzecz bardziej rozwijającą? A może dlatego, iż wiemy, że jest to przedmiot niezwykle kontrowersyjny, który dzieli nie tylko rodziców, ale także specjalistów: psychologów i pedagogów, którzy wielokrotnie wyrażali swoje opinie i oceny na temat konsekwencji posiadania i użytkowania niniejszej zabawki. Więc jak to jest z bronią w rękach kilku- lub kilkunastolatka? Tu, zgodnie z kawałem o psychologach, odpowiedź brzmi: to zależy…
Już w latach 60. minionego wieku profesor Alfred Bandura udowodnił, iż zachowań agresywnych dzieci w dużej mierze uczą się przez obserwację. Czy więc każde dziecko, które dostanie do ręki plastikowy pistolet, użyje go jako narzędzia zbrodni? Na pewno nie. Dla wielu dzieci broń jest atrybutem dzielnego policjanta, który broni społeczeństwa przed niebezpiecznymi złoczyńcami. Czy w zabawie w policjantów i złodziei jest coś złego? Zdecydowanie nie. Uczy ona ról społecznych, pozwala w sposób symboliczny poskramiać własne agresywne impulsy i – co najważniejsze – pomaga kilkulatkowi w zrozumieniu dobra i zła.
Czy może zatem pistolety na wodę, z którymi dzieci biegają w święta wielkanocne, mogą zaburzać rozwój osobowości? Czy wielkie pisanki tryskające wodą działają w inny sposób?
Nie istnieją badania, które określałyby, ilu morderców bawiło się w dzieciństwie plastikowymi imitacjami broni. Nie istnieją też takie, które wskazywałyby, ilu się nią nie bawiło. Myślę jednak, że w dużej mierze nie przedmiot jest przyczyną popełnianych zbrodni. Nie jest to miejsce, w którym należałoby dokonywać analizy tego, jakich narzędzi używają przestępcy (choć warto zauważyć, że niejednokrotnie nie ma to nic wspólnego z bronią), ale chcę mocno podkreślić, że to właśnie brak relacji, o której wspomniałam na początku tego artykułu, jest przyczyną wielu nieszczęść, które docierają do nas z telewizyjnych wiadomości. Myślę, że dziecko może nie mieć w domu ani jednego rzeczywistego pistoletu, a w wirtualnej rzeczywistości posiadać cały arsenał przeróżnych narzędzi tortur (których na próżno szukać na sklepowych półkach). I choć wydaje nam się, że uchroniliśmy naszą pociechę przed niebezpieczną zabawką, to właściwie mamy w tym pewną rację – wydaje nam się. Piszę „nam”, bo sama mam dzieci. Starszy w jednej z szuflad z zabawkami trzyma trzy powszechnie znane pistolety o nazwie na literę „N”. Sięga do nich rzadko, zazwyczaj w towarzystwie kolegów, gdy żaden nie ma ochoty wstać zgasić lub zapalić światła w pokoju – wystrzelone naboje świetnie im w tym pomagają…
Ewelina Kopeć – psycholog, terapeuta
Nie jestem zwolennikiem tego typu zabawek. Dla mnie to uczenie schematu agresji fizycznej. Uważam, że broń nie powinna być zabawką, bo nie tylko niczego nie uczy, ale dodatkowo nie rozwija żadnych umiejętności ani kompetencji życiowych, które mogą być w przyszłości wykorzystywane przez młodego człowieka. To tak jak szampan bezalkoholowy dla dzieci – niby zabawa, ale wbrew pozorom uczy schematu picia.
Dodatkowo kiedy młody człowiek widzi w filmach, do czego w ogóle używana jest broń, to wyrabia w sobie znieczulenie na krzywdę ludzką i nabiera przekonania, że za jej pomocą można rozwiązać każdy problem i konflikt. Niestety żyjemy w kulturze roszczeń i wszechobecnej agresji. Zabawki też powinny uczyć.