Nazywam się Monika Kampczyk i jestem mamą Liwii – rezolutnej dwulatki, która nie ma czasu na odpoczynek. Z wykształcenia jestem inżynierem produkcji oraz tłumaczem języka angielskiego.

Jeszcze trzy lata temu w głowie mi się nie mieściło, że ja, pani magister inżynier, która miała spędzić życie przy liniach produkcyjnych, mogłabym zajmować się na pełen etat pisaniem. Zawsze wydawało mi się, że zarezerwowane jest to dla dziennikarzy, osób pięknie władających językiem i takich, które składają słowa w bajkę. Choć w sumie w tamtym czasie nie potrafiłam sobie wyobrazić siebie, jako mamy. Podczytywałam, oglądałam piękne zdjęcia dzieci, podziwiałam mamy, które dzielą się swoim życiem, ale na tyle umiejętnie by nie sprzedać całkowicie swojej prywatności. A jednak, okazało się, że lekcje języka polskiego nie poszły na marne i mnie pisanie wciągnęło i zaczęło to całkiem dobrze wychodzić.

IMG_5627 — kopia
Monika Kampczyk

Przyszedł taki dzień, kiedy będąc na urlopie macierzyńskim myślałam, że dostanę do głowy od nadmiaru zupek i kupek. I chociaż nigdy na to nie narzekałam, bo macierzyństwo uważam za cud, to czegoś mi zaczęło brakować, jakiejś pasji i oderwania głowy od zupełnie prozaicznych zajęć. Zbieg okoliczności sprawił, że rodzice sprezentowali mi na urodziny aparat. I tak się zaczęło.

Ciepłą jesienią, w momencie, kiedy moja córka zaczęła stawiać pierwsze kroki, ja zaczęłam łapać to wszystko w kadry. Zupełnie nieudolnie, metodą prób i błędów. Zatraciłam się w tym totalnie, a podczas jednej z drzemek postanowiłam, że będę dzielić się tymi pięknymi chwilami z innymi. Założyłam bloga.

Poszłam na łatwiznę, bo podkradłam pseudonim mężowi, pełna obaw co zrobi, jak się o tym dowie. Bo przecież od 30 lat to on się nim posługiwał, a tu proszę, pojawiły się takie dwie i zaczęły się tytułować: Kamperki. O dziwo, choć myślałam, że troszkę się zawstydzi, zapałał do tego jeszcze większym entuzjazmem, niż ja. Wspierał mnie od samego początku i dalej stoi za mną murem, jednocześnie będąc osobą, która pomaga podejmować mi decyzje związane z techniczną i finansową stroną bloga. Wychodzimy z założenia, że co dwie głowy, to nie jedna, a jego wsparcie niejednokrotnie podnosiło mnie do działania.

Kamperki to nasze życie. Początkowo nie chciałam pisać za dużo, bałam się co inni powiedzą, jak na nas zareagują, czy będą się śmiali, czy będą wspierać? Z każdym zdjęciem mojej córki dostawałam jednak olbrzymie pokłady motywacji do dalszego działania, ale przede wszystkim też wiele pytań dotyczących jej ubranek. Blog zaczął się z pasji do małej mody dziecięcej, a z biegiem czasu rozszerzył się troszkę o mamę, troszkę o kuchnię, troszkę o zabawki. W tej chwili jest to blog lifestylowy, w którym poruszane są tematy bliskie mojemu sercu, a prawie 100% z nich to te o mojej córce.

IMG_5264 — kopia
Monika Kampczyk

Staram się trzymać jednej zasady: blog to pozytywne miejsce, pełne uśmiechu i radości. I chociaż wiele się dzieje i nie zawsze jest kolorowo, macierzyństwo przytłacza i mam ochotę uciec, szukam tylko i wyłącznie tej pozytywnej strony. Cieszę się każdym dniem, Liwię traktuję jak swój mały cud i tak chcę to pokazywać na swoim blogu. Moim założeniem jest, by było to ciepłe i inspirujące miejsce, dlatego wysyłam pokłady pozytywnej energii każdego dnia. Wierzę też w to, że dobro wraca, dlatego lubię „używać” moich dziewczyn- czytelniczek, do czynienia właśnie dobra i chętnie mobilizuję je do pomocy.

To miejsce, w którym poruszam wiele różnych kobiecych tematów, ale nie wytykam, która mama jest lepsza, a która gorsza, nie porównuję, a przede wszystkim nie mówię: zrób tak jak ja. Staram się inspirować, czy to w dziale poświęconym modzie dziecięcej (a czasami i mojej, choć nie ukrywam, od kiedy mam córkę, ilość rzeczy w mojej szafie drastycznie się zmniejszyła), w dziale kulinarnym, gdzie podaję przepisy na zwykłe, codzienne dania, która zadowolą podniebienia i dzieci i dorosłych, czy też w dziale diy, w którym się bawimy.

IMG_5659 — kopia
Monika Kampczyk

Staram się prowadzić bloga najlepiej jak potrafię, a co najważniejsze widzę swoje postępy, czy to w pisaniu, czy w zdjęciach. Najbardziej cieszy mnie jednak fakt, że udało mi się stworzyć fajną i zaangażowaną społeczność. Dzięki blogowi poznałam kilkanaście dziewczyn, z różnych krańców Polski, każda inna, z dziećmi i bez dzieci, z którymi utrzymuję na codzień kontakt, a to jest moja największa satysfakcja – poznałam ciekawych ludzi.

Blog to całe my – naturalne i takie, jakie jesteśmy, Monika i Liwia- Kamperki ( .com ;))

 

Poprzedni artykułWiosenne przesilenie, deprymujący brak energii – obudź się z letargu
Następny artykułWarsztaty antystresowe- relacja z pierwszych zajęć