Jestem mamą niespełna dwuletniego chłopca, obecnie jestem na trzecim roku studiów pedagogicznych. Mieszkam pod Opolem. W moim domu jest mały zwierzyniec (pies, kot i dwa króliki) a od pewnego czasu również … włóczki. Właściwie mnóstwo włóczek.

Gdy Daniel miał 4 miesiące, zainteresowałam się szydełkowaniem. Wcześniej nic nie wskazywało na to, że dopadnie mnie ten nałóg (tak, to jest nałóg, bo nie jestem w stanie wytrzymać kilku dni bez szydełkowania). Do tej pory moją pasją była fotografia, a szydełkowanie pojawiło się, ponieważ chciałam nauczyć się robić te wszystkie cuda, które można wykorzystywać w sesjach zdjęciowych, zwłaszcza z małymi dziećmi.
Nie sądziłam, że nauczę się robić na szydełku tak szybko i że stanie się to moim sposobem na realizowanie siebie, na odreagowanie stresu i wyciszenie się. Początkowo tworzyłam czapki. Potem doszły do tego szale, kominy, chusty, podkładki pod kubki, kosze, koszyki, a nawet dywany.
W planach mam jeszcze maskotki i wiele innych projektów, które o ile czas mi pozwoli.
To, co zrobię, często znajduje swoje miejsce u znajomych, u rodziny oraz oczywiście głównym odbiorcą jest mój syn.

,,Cud, miód i szydełko ” to sposób na pokazanie tego, co udało mi się zrobić, na podzielenie się z innymi moją pasją.

Zdarza się, że zrobione przeze mnie rzeczy trafiają również na różnego rodzaju imprezy np. charytatywne, pikniki rodzinne w formie fantów lub też wystawianie są na aukcjach, bazarkach a pieniążki ze sprzedaży trafiają do potrzebujących.
Cieszę się, że mogę pomagać w ten sposób.
Niedawno mój partner przyznał mi się, że gdy kupiłam sobie pierwsze szydełka i włóczkę to pomyślał, że wytrwam najwyżej trzy miesiące. Jak widać, nie miał racji, gdyż dziergam już prawie dwa lata, a pomysłów jest wiele i wciąż pojawiają się nowe inspiracje i projekty do zrobienia.
Rozmowa z Teresą Gromniak


