Masz wspaniałe życie. Córeczka piękna, mądra, rośnie zdrowo. Mąż przystojny, dobry, wyrozumiały, opiekuńczy. Praca zadowalająca.
W końcu możesz robić to, co lubisz: masz czas na aktywność sportową, na spotkanie ze znajomymi, możesz iść na randkę z mężem. Twoje życie nie zawsze tak wyglądało. Po ślubie zaszłaś w ciążę, radość dla Was obojga była nieprawdopodobna. Kolejne dziewięć miesięcy to czas wspaniały. Skupiałaś się głównie na tym, żeby nie puścić pawia w pracy z powodu męczących cię mdłości. Planowałaś, jak będzie wyglądało wasze życie. Malowałaś ściany w pokoju dziecięcym, wybierałaś łóżeczko, kompletowałaś ubranka. W końcu jest. Urodziłaś wasze wyczekane dziecko. To właśnie wtedy nastąpiła najszczęśliwsza chwila w Twoim życiu – dostałaś znieczulenie z powodu nieplanowanej cesarki. Ten moment, kiedy po kilkunastu godzinach skurczy, męki, którą trudno sobie wyobrazić, nagle przestajesz czuć cokolwiek. Czujesz NIC. Leżysz, uśmiechasz się sama do siebie, nie przeszkadza ci to, że masz założony cewnik, nie przeszkadza to, że jesteś naga, a materiał, którym byłaś przykryta, powoli zaczyna się zsuwać z drugiej już piersi. Nie przeszkadza ci nawet to, że okolice twojego brzucha są dosłownie przecięte na pół. Jest ci błogo, idealnie, nieziemsko. Dodatkowo słyszysz dźwięk, który każda matka na świecie pragnie w takiej chwili najbardziej usłyszeć: płacz twojego dziecka. Ten właśnie dźwięk był zwiastunem gigantycznych zmian w twoim życiu.
Dziecko budziło się w nocy co pół godziny. Płakało średnio 4 godziny dziennie. Ty snułaś się po domu i próbowałaś nie przewrócić o sterty ubrań i pampersów. Mąż pomagał jak mógł, ale devolaja nie zrobił, więc jedliście przez trzy tygodnie pizzę na zmianę z pierogami od teściowej. Twoja rana na brzuchu była jednym wielkim bólem i ciągnieniem, a jednak to ty musiałaś wstać z łóżka i dać dziecku to, czego najbardziej potrzebowało. Byłaś rozdrażniona, wystarczyło jedno słowo i potrafiłaś wypuścić z siebie diabła, który rujnował i tak już bardzo kruchy w tamtym czasie spokój rodzinny. I tak wszystko toczyło się przez rok. Do momentu, aż twoje dziecko w końcu stało się odrobinę samodzielne. Było w stanie przejść półtorej metra na własnych nóżkach, a ty nie musiałaś już wstawać, żeby podać mu herbatkę. Mogliście odetchnąć. Wróciła równowaga, miłość, spokój.
I nadszedł ten dzień. Dzień, w którym dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży.